Sesja plenerowa Pauliny i Łukasza

       Oboje uwielbiamy ludzi zaangażowanych. Naszym zdaniem każdy plan da się zrealizować, o ile w jego wykonanie włoży się dużo energii i chęci. Pod tym względem Paulina i Łukasz to tytani pracy 😉

       Po kolei: z Pauliną i Łukaszem spotkaliśmy się już w zeszłym roku na sesji narzeczeńskiej nad jeziorem Zegrzyńskim. Wtedy pomimo ich niewielkiego spóźnienia udało się wykorzystać zachodzące nad wodą słońce, które namalowało przepiękne tło dla kilkudziesięciu zdjęć; mieliście okazję obejrzeć je w jednym z postów.
Tym razem plan był zdecydowanie bardziej ambitny! Kiedy padło pytanie: czy mamy ochotę wykonać im sesję zdjęciową w górach, w Szczawnicy, a być może także na Słowacji – o ile wystarczy na to czasu i pogody – bez zastanowienia odpowiedzieliśmy TAK! 🙂 Prywatnie oboje jesteśmy fanami gór, choć najczęściej wybieraliśmy na nasze piesze wycieczki polskie Tatry, a Pieniny były nam do tej pory obce, to jednak góry to góry: każde są piękne!
Trochę faktów: przez weekend (piątek – niedziela) zrobiliśmy autem prawie 1200 km; aby tego dokonać, musieliśmy wstawać dość wcześnie, przy czym – musimy przyznać – Paulina miała pod tym względem najgorzej, gdyż aby wykonać tak staranny i nienaganny makijaż (tak, tak, malowała się sama!), musiała nastawić budzik tuż po 4 rano 😉 Wszystko przez to, że aby wykonać dobre zdjęcia w górach w trakcie sezonu wakacyjnego trzeba wszędzie być pierwszym, zanim całe hordy turystów wylegną na szlaki i uniemożliwią złapanie dobrych kadrów 😉 Oprócz tego kolejnymi zmiennymi są: pogoda i światło; o ile tej pierwszej w górach praktycznie nie da się przewidzieć, tak druga jest od niej zdecydowanie zależna. Z tego właśnie powodu naszą sesję podzieliliśmy na dwa etapy: pierwszego dnia wyjechaliśmy tuż przed siódmą rano ze Szczawnicy – gdzie dzięki uprzejmości rodziny Łukasza nocowaliśmy – na Słowację, nad jezioro Szczyrbskie. Od samego początku to był najmocniejszy punkt naszego programu, miejsce, w którym pokładaliśmy największe nadzieje. Jakież było nasze rozczarowanie, gdy na miejscu przywitał nas deszcz 😦 Wyobraźcie sobie to: siedzieliśmy we czwórkę w aucie; my obwieszeni aparatami, a oni w sukni ślubnej i garniturze, i czekaliśmy aż deszcz chociaż trochę odpuści. Było warto! W końcu przestało padać, a w pewnym momencie nawet wyszło słonce… Podsumowując: piękne miejsce, piękna para, piękne kadry. Drugi dzień można podsumować jako wielką improwizację. Miejsca na niedzielną sesję ustaliliśmy wspólnie, opierając się na cennych radach i doświadczeniach rodziny Łukasza, u której gościliśmy. Trafili w samo sedno! Naszym zdaniem nie można było wymarzyć sobie lepszych plenerów do zdjęć; polana z panoramą na Tatry zrobiła na nas takie wrażenie, że gdyby nie palące, przedpołudniowe słońce, siedzielibyśmy tam chyba cały dzień! Dalsze punkty programu, czyli plac Dietla w Szczawnicy, oraz niewielki, ale
bardzo urokliwy wodospad także zaowocowały fantastycznymi ujęciami.

       Czy było warto? Oczywiście! Zawsze jesteśmy otwarci na tego typu inicjatywy naszych par; jeśli będziecie mieli na to ochotę polecimy z Wami nawet do Afryki! 🙂 Cała sesja to ponad osiemdziesiąt unikatowych zdjęć; poniżej prezentujemy jedynie niektóre z nich – zapraszamy do oglądania! 🙂